Zadałem
sobie ostatnio pytanie : " Dlaczego Custom" . Obserwując ewolucję mojej kolekcji
noży od lat szczenięcych do teraz zauważyłem jakby trzy etapy. Wszystkie trzy
maja wspólna cechę ... nazwijmy ją dążenie do użytkowości * Etap pierwszy
: Połowa lat siedemdziesiątych do połowy lat osiemdziesiątych. Posucha i tragedia.
Każdy zdobyty z trudem Gerlach, Mikow, czy inny scyzoryk był powodem
do wielkiej radości. Finka "NRD" podstawowym EDC .A bazarowe "ramboidy" były
na porządku dziennym. W sumie tragedia i szkoda wspominać. Kupowałem co było,
a nie co bym chciał. Etap drugi przejściowy : Lata osiemdziesiąte do połowy
dziewięćdziesiątych. Pierwsze dostępne w sklepach "prawdziwe noże" Ceny potworne,
a i wybór niewielki. Z polskich noży wysyp noży myśliwskich w większości z "plasteliny"
, tragedia. Czasem udało się coś kupić, czasem nawet użytkowego. Etap
taktyczny.
Etap trzeci : "wolny rynek " i tu dopiero zaczyna się wspomniana
ewolucja . Najpierw były noże "kultowe" , człek "leciał" na marki i "ledżendy",
w większości błąd. Potem etap świadomego wyboru, królowały u mnie wtedy noże drogie,
mocne i do bólu taktyczne. Niekoniecznie wygodne i wszechstronne. Z przyjemnością
zmieszaną z lekkim uśmiechem wspominam ten okres. Może nie było do końca wygodnie,
ale za to maksymalnie solidnie i bez kompromisów. No i w końcu pierwszy
"kastom" - Nessmuk od Cromcruacha. Nowa jakość, pomimo,że wykonany
ręcznie w wolnym czasie i hartowany "po prośbie" w jakimś zakładzie pracy pokazał
mi inną drogę. Pierwszy
custom
Mogłem sobie zaordynować materiał rękojeści, wykończenie i wiele
innych szczegółów wliczając w to nawet portret psa na "dupce" noża. No i
zaczęło się ... Crom,Seiken, Guldan,
Kubek, Krug, Kot Behemot, Tlim i wielu późniejszych
twórców rozhasało się na dobre. Wreszcie można było wybrać kształt, materiały,
dać swój projekt i mieć wpływ na powstanie noża. Ba przebierając w twórcach można
dopasować koszty do własnych możliwości finansowych. Czysta radocha. Lata mijały,
a nożorobów przybywało. Nabierali umiejętności, rosły ich możliwości warsztatowe,
a nawet przechodzili w pełni na własną działalność gospodarczą robiąc już noże
zawodowo. Teraz przechodzimy do sedna . Od dłuższego czasu
niewielką ilość nowych (moich i brata) noży stanowią "produkcyjniaki" , jeśli
już są to raczej małe firmy z wieloletnimi tradycjami. Zaczęliśmy kupować customy. Określony
wzór u makera ma zwykle spore możliwości zmian. Możemy albo wybrać "ulubiony"
z kilku dostępnych albo zamówić wedle własnego widzimisię. Mam dwie wersje Tlimowego
bushcrafta (de
luxe oraz FG) , dwa oblicza projektu
Dźfinka (Kota B. i Endziego), oraz kilka innych dokładnie spełniających
moje wymagania noży ręcznie wykonanych. Te noże maja to coś, są dopieszczone,
niepowtarzalne i takie " inne". Nawet ich wady i niedoróbki mają w sobie "to coś"
co powoduje,że sięgamy po nie. Wiele świetnych noży autorskich przewinęło się
przez moje łapki i z pełną świadomością mogę powiedzieć,że znalazłem w końcu to
czego szukałem latami. Okazało się, że Graalem nie jest jeden określony nóż ...Graalem
jest możliwość wyboru i możliwość wpływu na powstanie noża. Nawet najmniejszego
wpływu w stylu : - Nie hartuj mi go za wysoko , będę nim rąbał - - Wyciągnij
z KT ile wlezie, ten będzie tylko do ciecia- - Poproszę o taki model tylko
ze skróconą rękojeścią , a i żeby okładziny dało się zdejmować do mycia- To
jest to czego szukałem, wolność wyboru ... i właśnie dla tego custom. Tylko
i aż dlatego . Stan
obecny
*- w sumie to mocne uproszczenie, gdyż chodzi o przydatność, funkcjonalność,trwałość
i ergonomię w jednym :D
2010-07-23 Lech Furmanek
(Kangoo) |