Zadzwonił telefon. Amper.
- Chcesz obcego?
- Tego z chromem?
- Od Tlima. Tanio oddam.
- Biorę.
Nie zapytałem nawet co rozumie przez tanio.
To było 4 lata temu. Amper przywiózł mi go na uczelnię.
Odebrałem nóż w biegu i poleciałem na ćwiczenia, nie
mając nawet okazji by rzucić na niego okiem. Siedziałem
potem trzy godziny cierpiąc katusze. W kieszeni nowe
ostrze, a ja nie mogę się pobawić. To nie fair.
Tak zaczęła się moja znajomość z tym nieprzeciętnym
nożem. Alien. Rzeczywiście trudno znaleźć dla niego
lepszą nazwę. Nie wiem czy nóż powstał do koncepcji,
czy koncepcji nadano takie, a nie inne imię.
Wygląda biomechaniczne. Agresywnie. Tu nawet nie chodzi
o ten owadzi odwłok, to ostrze jak żywo przypominające
stalowoszare zębiska obcego.
Drażni mnie mentalnie ten nóż. Drażni jak mało który.
Lubie go mieć w ręku. Lubie patrzeć na niego, jak
na sztukę użytkową. Zlał się z moim wyobrażeniem niewielkiego
fixeda, tak że kiedy myślę o niewielkich utylitarnych
nożach zawsze zaczynam od takich kształtów.
Przyznam szczerze - oszczędzam go trochę, na co dzień
używając bardziej folderów i ostrzy których mi mniej
szkoda. Obawiam się, że gdyby coś mu się stało to
drugiego takiego już nie znajdę. Taka mała nerwica,
która mi się włącza przy niektórych ostrzach.
Nie, no używam ale rozsądniej i nie katuje tak jak
innych. To nie to, że z nożem jest coś nie tak. To
niewielki podręczny kozik jeśli miałbym użyć najprostszych
słów. Nie nadaje się do tego co niektórzy robią z
nożami. Nie odważył bym się nim dziurawić lodówek,
podważać okien ani uskuteczniać innych temu podobnych
zabaw. To nie ta klasa noża, choć pewne, "genetyczne"
naleciałości mogą sugerować inaczej.
Alien błyszczy tam gdzie potrzeba precyzji, szybkości
i agresji. Stal to NC6 - agresywna, ale mówią że bywa
delikatna. Szalenie dobrze trzyma krawędź. Raz dobrze
naostrzony tnie tygodniami.
Przy tym łatwo się ostrzy, zdarzało mi się podostrzać
go na kubku. Zwykłym takim, od kawy. I to nie do tzw.
ostrości roboczej, a najzwyczajniej w świecie do golenia
w locie. Tnie po tym jak wściekły, wszystko to co
nóż ma ciąć.
Od przysłowiowych pomidorków i paczek, prac introligatorskich
po dłubanie w drewnie, skórze i cięcie kabli, no wszystko.
To co można zrobić nożem takiej wielkości, da się
bardzo wygodnie wykonać Alienem, co niekoniecznie
jest regułą dla innych noży.
Rękojeść - jak pisałem - jest owadzia, organiczna
i daje pewny precyzyjny chwyt. Mokro, nie mokro, krew
czy oliwa. Czasem kombinacja powyższych. W kuchni
często mi robi za pomagiera do rożnego rodzaju prac
precyzyjnych. Przy tym powłoka z twardego chromu eliminuje
praktycznie problem rdzewienia.
Właśnie. Te dwa słowa idealnie nadają się do opisu
tego noża. W myśl zasad dobrego pisania staram się
unikać powtórzeń, ale ciężko znaleźć lepsze substytuty.
Precyzja i agresja.
Precyzja tak w wykonaniu, bo nie mam się do czego
przyczepić choćbym bardzo chciał, jak i w używaniu.
Toż to się prowadzi lepiej jak skalpel. Technologicznie
także: obróbka termiczna Tlima należy do ścisłej czołówki.
Agresja wyglądu. Ukryta, przyczajona, siedząca gdzieś
w podświadomości, za oczami. Grająca na atawizmach.
Ludzie z ostrzami nie obyci się go boją. I słusznie
bo takich, którzy nie docenili jego możliwości lubi
ukarać. Ma charakter i lubi go pokazać. A także agresja
cięcia. Dla mnie lepsza niż oklaskiwane wszędzie stale
proszkowe.
Lubię skurczybyka.
|