| Tlim
Knives - strona główna /// Testy,
opisy artykuły // Obozowiec
(Skov)
|
|
Obozowiec
Słowem wstępu chciałbym nakreślić Wam
czym będzie poniższy tekst, a może czym nie będzie.
Na pewno nie będzie to typowa recenzja, nie będzie
to też relacja z wyprawy, będzie to połączenie moich
subiektywnych doświadczeń z użytkowania noża, przeplecione
wspomnieniami z wypraw, oraz aspektami technicznymi
dotyczącymi samego radzenia sobie noża w sytuacjach
w jakich go wykorzystuję. Z racji tego, że użytkuję
nóż już jakieś dwa-trzy lata przylgnęły do niego pozytywne
wspomnienia, przekreśla to moją wiarygodność jako
w pełni obiektywnego recenzenta noży którym zresztą
nie jestem. Dlaczego wybrałem opisywany nóż? Ponieważ
zwyczajnie zbrzydło mi noszenie przy pasie pół kilo
stali, do rąbania mam siekierkę, a potrzebowałem średniej
wielkości noża, który sprawdzi się zarówno przy przygotowaniu
posiłku w terenie, pomoże przygotować ognisko, czasami
zetnie zawadzającą gałąź, wykopie jakiś rowek, taki
po prostu przyjaciel terenowy, bez zbędnego survivalowo-taktycznego
nadęcia.
Po nudnawym i przydługim wstępie czas przejść do rzeczy.
Kilka lat temu stałem się posiadaczem noża zrobionego
przez Mariusza, jest nim Obozowiec.
|
Co kryje się pod nazwą Obozowiec?
Ano kawał porządnej stali, porządnie obrobionej, z
porządną rękojeścią, z zapasem mocy, który sprawia,
że człowiek nie obawia się używania noża. Technikalia
wyglądają następująco:
Stal: 52100
Długość: 26cm
Długość głowni: 14cm
Szerokość głowni* : 38mm
Grubość: 3.1mm
Waga: 230g
Rękojeść: piaskowana micarta
Konstrukcja: fulltang
KT: 13.8mm
*mierzona w najszerszym miejscu pomiędzy KT a grzbietem.
Wielkość Obozowca określam jako średnią.
Nie jest to wielki rębacz, któremu nie straszne 600
letnie dęby, ale nie jest to też chłystek, który ugnie
się przed 10 centymetrową wierzbą. Uważam, że długość
głowni jaką Tlim zastosował w tym konkretnym nożu
idealnie sprawdza się w charakterze uniwersalnej długości
głowni do terenowych wycieczek. Obsłuży ona 99% sytuacji
w jakich najczęściej znajdujemy się na cywilnych
wypadach terenowych. Cywilnych to znaczy takich
bez otwierania łodzi podwodnych nożem, bez używania
noża jako czekana czy głównego narzędzia na linii
recyklingu lodówek.
|
Nóż nie jest też przesadnie ciężki,
dzięki temu nie ściąga portek, a i pas nie wpija się
w biodro. Jednocześnie waży wystarczająco dużo by
przy przedłużonym chwycie bezproblemowo ścinać kilkucentymetrowe
gałęzie. Oczywiście możliwości ma dużo większe niż
cięcie cienkich patyków, nie miejcie co do tego wątpliwości.
Stal 52100 użyta do wykonania noża
została zahartowana bainitycznie, nie jestem metalurgiem
z wykształcenia, więc nie będę mędrkował nad wyższością
bainitu nad martenzytem lub odwrotnie, jednak wierzę
Mariuszowi, bo jeśli chodzi o odporność tej stali
na pęknięcia to jest naprawdę duża a ja tego oczekuję
od stali na nóż w teren. Odporność stali na pęknięcie
związana z rodzajem hartowania to jedno, drugie to
szlif. Obozowiec został zaopatrzony w niski szlif
skandynawski na zero. Uważam, że jest to trafny
wybór do noża terenowego, bo przy zachowaniu użytkowości
niezbędnej w terenie pozwala na ścienienie głowni,
a tym samym na zmniejszenie wagi noża. |
Literka B na klindze oznacza
hartowanie na bainit.
Jeśli chodzi o samą twardość głowni nie mierzyłem
jej, jednak porównując ją z nożami, których używałem
wcześniej, oceniłbym ją na jakieś 58 HRC. Ostrzy się
naprawdę łatwo, nie sprawia to problemu w terenie,
nie jest konieczne stosowanie ostrzałek diamentowych
choć dla mnie osobiście jest dość wygodne. Tak naprawdę
najczęściej nóż tylko podostrzam co jakiś czas osełką
borazonową o grit 2000 bo nie doprowadzam noża do
takiego stanu stępienia bym musiał siedzieć z ostrzałką
dwie godziny. Raz na jakiś czas równam szlif diamentami
i to tyle. Ogólnie przy normalnym użytkowaniu bez
kopania rowów nożem po naostrzeniu noża śmiało możemy
pracować nim tydzień zanim stępi się na tyle, by utrudniało
to podstawowe czynności jakie wykonujemy będąc w dziczy.
Wydaje mi się, że 52100 jest w cięciu nieco mniej
agresywna niż Tlimowa NC6, jednak różnica nie jest
tak wielka, by warto się nad nią rozwodzić. Nóż tnie
naprawdę przyjemnie. Jeśli chodzi o samą krawędź tnącą
i jej zdolności to powiem krótko szlif scandi na
zero nie służy do przerąbywania gwoździ. Osobiście
udało mi się wyszczerbić bainityczną klingę uderzając
z dużą siłą, przypadkowo, w pilnik leżący na warsztacie.
Ktoś powiedział, że głupota nie boli? Oj boli i to
bardzo. Na szczęście szczerba nie miała więcej niż
0,5mm i praktycznie już się zostrzyła. Te zdarzenie
rozumu nie nauczyło bo było przypadkowe, ale po tym
czasie kilkukrotnie nóż dostał metalem po KT wykruszenie
się nie powtórzyło, następowało wybłyszczenie krawędzi
z naprawdę minimalnym wywinięciem.
Rdzewność stali węglowych elektryzuje użytkowników
szczególnie. Nie wezmę w teren bo zardzewieje, tak
tak, a jak już złapie rdzawy nalot to niechybnie złamie
się przy najbliższym krojeniu pomidorka. Uważam, że
węglówka w terenie obrosła mitem rdzewności i jest
nieco demonizowana. Prawda wygląda tak, że wystarczy
wytrzeć nóż w gacie, włożyć do pochwy i tyle. Jak
pojawi się nalot a na węglówce pojawi się tak czy
siak to można go zmyć, wyczyścić, niekoniecznie
wiem po co ale można. 52100 od Tlima rdzewieje jakoś
tak opornie, bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniom
przebarwienia czy patyna niż czerwona rdza na
powierzchni ostrza. Ja swojego obozowca po jakimś
czasie pooctowałem, nie dlatego, że były problemy
ze rdzewieniem, a dlatego że po octowaniu zdecydowanie
mniej swojego smaku węglówka zostawia na jedzeniu.
Odkąd jest zaoctowany, nalot, który pojawia się jak
nie zadbam o wytarcie noża a pojawia się znacznie
wolniej - wycieram o portki i nóż jest czysty.
Rękojeść wykonana z piaskowanej micarty
sprawuje się wyśmienicie. Uważam, że jest to bardzo
mocny punkt tego noża. Jest szalenie ergonomiczna
i jeśli chodzi o mnie i moją małą dłoń jest wręcz
idealna. Ogromnym jej atutem jest to, że w przekroju
jest płaska, a nie owalna czy okrągła zdecydowanie
łatwiej jest wykonywać nożem wyłamywanie skrętne jeżeli
dysponujemy płaską rękojeścią. Micarta sama w sobie
jest naprawdę solidna, nóż upadał na beton/parkiet
już dziesiątki razy a mimo to nie ma widocznych gołym
okiem śladów po tych nieszczęściach. Te nieprzewidziane
testy potwierdzają również świetne sklejenie okładzin,
nic nie pękło, nie odeszło od tanga. |
Rękojeść pomimo płaskiego kształtu
rewelacyjnie leży w dłoni.
Rękojeść jest zaopatrzona w dwa otwory w których
osadzone są miedziane tulejki a przynajmniej tak wyglądają.
Usytuowanie tych otworów jest bardzo fortunne, bo
pozwala na przełożenie linki w taki sposób, by nóż
był przyklejony do dłoni. Opcjonalnie, można zamocować
go do drzewca i zrobić pikę. Jeżeli nastąpi hunter
mode-on możemy zapolować na dzikoświnię niczym Sylwester
Stallone w słynnej serii filmów.
Wykonanie noża mnie zadowala. Puryści pewnie
mieliby jakieś zastrzeżenia, ale należy pamiętać,
że Obozowiec, którego posiadam wywodzi się z rodu
FG czyli field grade, czyli nóż jest przede wszystkim
narzędziem a nie ozdobą. Owszem, wyjście szlifu jest
minimalnie niesymetryczne, podobnie jak miedziane
wklejone tulejki, jednak nie psuje to absolutnie ogólnego
odbioru noża a już na pewno nie wpływa na jego użytkowość.
Rękojeść sama w sobie wykonana jest idealnie, wszystko
równe, ładnie przeszlifowane. Głownia oczywiście prosta
jak struna. Osobiście od narzędzia nie oczekuję niczego
więcej poza użytkowością i wiernością w wykonywaniu
powierzonych zadań, jednak przyznam, że Tlima wybrałem
również ze względu na wygląd, bo zwyczajnie bardzo
mi się spodobał. Uruchomił się buy button i uznałem,
że muszę go mieć już, natychmiast kto wie, może
Mariusz to spec od neuromarketingu?
Wrażenie ogólne i użytkowanie. Zacznę od
warunków w jakich nóż jest użytkowany. Mieszkam na
wschodzie Polski, w dolinie Bugu, w rejonie pojezierza,
z łęgowymi lasami, bagnami, stanowiskami łąkowymi
etc. Ot miejsce jakich wiele, bezkresna kraina wyglądająca
jak patchwork zbudowany z lasów, wody, pól uprawnych
i łąk. Lubię powędrować tu i tam, jestem również wędkarzem,
lubię zapakować plecak i cały dzień spędzić nad wodą,
nad rzeką Bug. Właśnie w takich wyprawach, czy mówiąc
mniej skomplikowanie i górnolotnie wypadach, towarzyszy
mi Obozowiec od Tlima. Zadania jakie przed nim stoją
określane są najczęściej przez rodzaj aktywności jaki
w konkretnym czasie podejmuję, jednak da się wyłuskać
te najpopularniejsze zadania z jakimi mierzy się Obozowiec.
Pierwszym z takich zadań jest oczywiście przygotowywanie
posiłków. Zaznaczę, że posiłków terenowych, bo w domu
nóż leży i grzecznie czeka na kolejne wyjście, jedynie
kilka razy skalałem go jakimś hiszpańskim pomidorkiem
czy południowoamerykańskim bananem. W terenie przygotowuję
proste posiłki, najczęściej zimą jakaś stroganina
z cebulką, w lecie kiełba z patyka, rybka w glinie
i liściach chrzanu lub z patyka, no i oczywiście nieśmiertelna
racja żywieniowa nadbużańskich kosmonautów konserwa.
Z przygotowywaniem tego typu posiłków radzi sobie
bardzo dobrze, bo nie ma tu zadań trudnych. Hiszpański
pomidorek również niespecjalnie się opierał, ale polską
marchewkę trochę ciął, trochę łupał. Obozowiec zdecydowanie
nie jest szefem kuchni, ale nie do tego został stworzony.
Mimo to, bez problemu przygotujemy nim proste potrawy
w terenie, ale do krojenia sushi lepiej zainwestować
w nóż do tego odpowiedni.
Drugim zadaniem jest oczywiście praca w drewnie. Jako
pracę w drewnie rozumiem zarówno wykonywanie z drewna
narzędzi, zabawek, akcesoriów, jak i przygotowania
drewna na opał.
Wykonywanie drewnianych narzędzi takich jak łyżka,
widelczyk, idzie naprawdę fajnie. Pomimo średniego
rozmiaru, nożem da się pracować precyzyjnie, ponieważ
Mariusz wyposażył nóż w niewielki choil, a sama szerokość
głowni pozwala na chwycenie jej na płask i precyzyjne
operowanie czubkiem ostrza. |
I róg sygnalizacyjny gotowy! |
Najczęściej jednak nie siedzę i nie
dłubię 256 łyżki i 176 ostrzałki a przygotowuję to
co jest mi potrzebne. Czyli będąc na rybach, wycinam
podpórkę, robię stelaż pod tarp, jak nie mam stelaża
to czasami trzasnę jakiś trzcinowy szałasik i w tego
typu pracach nóż sprawdza się znakomicie. Wieczorem
zabieram się za przygotowanie drewna na opał, robię
jakiś firestick, skubię trochę brzozowej kory jak
jest dostępna, batonuję drewno na drzazgi by łatwiej
rozpalić ognisko. Jeśli chodzi o batonowanie, to Obozowiec
radzi sobie po prostu dobrze, 14cm głowni w zupełności
wystarcza do batonowania niezbyt grubych okrąglaków,
a tak naprawdę po kawałku można rozłupywać nawet
dość szerokie pniaki. Oczywiście w porównaniu do np.
Recon Scouta, batonuje on gorzej, jednak można tę
czynność wykonywać efektywnie, bez obaw o utratę czubka.
Ja bardziej się boję o miejsce pierwszego otworu patrząc
od strony głowni, ale do tej pory nic złego się nie
wydarzyło, więc śpię coraz spokojniej i nawet nie
budzę się z krzykiem.
Oprócz batonowania oczywiście strugam kijki, przerąbuję
gałęzie i wykonuję masę innych rzeczy w drewnie, ale
nie oszukujmy się, drewno na ognisko łatwiej sobie
znaleźć suche (a nie ściąć) i dać mu się swobodnie
przepalać niż rąbać je nożem w polana etc. Jeżeli
nie wymaga tego sytuacja. |
Terenowa, awaryjna ostrzałka,
patent ukradziony od pradziadków.
Trzecim rodzajem zadań są tzw. Zadania nieprzewidziane,
czyli takie zwykłe zdarzenia, w których noża się używa.
Czasami Obozowiec zamiast ciąć drewno na zapałki ciął
grubą na centymetr zbrojoną płótnem gumę..początkowo
robił to z wielkim oporem z racji grubości głowni,
ale przy umiejętnym rozchyleniu materiału po prostu
płynął. Nie tępił się przy tym na tyle mocno, bym
nie mógł po tej robocie wrócić do krojenia cebuli.
Innym razem ciął kable bo potrzebne mi były krótkie
kawałki, jeszcze innym szatkował kilometry sizalowego
sznurka, wkręcał wkręty, podważał drzwi, wyłamywał
długaśne drzazgi grubości kciuka z powalonego i rozszczepionego
pnia dębu. O dziwo nigdy nie ciął tektury odkryłem,
że żeby otworzyć pudełko wystarczy przeciąć taśmę
(eureka !!!), kartkę papieru kilka razy jak jeszcze
nie był skalany terenem. Tak naprawdę jak mam go akurat
przy sobie to wykorzystuję go do wielu zadań nazwijmy
to poza terenowych i sprawdza się. Czy lepiej czy
gorzej? Nie mam pojęcia, bo ogólnie on sprawdza się
zamiast dedykowanych do danych czynności narzędzi,
bo jestem leniem, bo nie będę leciał 200 metrów i
gmerał w garażu za obcinaczką do kabla, albo takim
śmiesznym przyrządem do zdejmowania izolacji, no na
litość boską, moje nogi błogosławią moje lenistwo.
Bardzo zżyłem się z Obozowcem, niech świadczy o tym
fakt, o mały włos nie dostałem zawału serca kiedy
zgubiłem nóż w krzakach nad rzeką. Wyobraźcie sobie,
wracacie do domu, chcecie odłożyć do gablotki wyściełanej
aksamitem i jedwabiem Wasz terenowy nóż, a tu nagle!
nóż jest nieobecny, zgłasza swoją absencję przy Waszym
pasie czy plecaku, wyparował jak kamfora, teleportował
się, stał się niebytem! Ja oczywiście zareagowałem
paniką, że jak to?, że już go nie będzie? O nie, co
to to nie. W owym czasie byłem najszybszym rowerzystą
w województwie lubelskim a być może na całej wschodniej
ścianie, 3 kilometry do potencjalnego miejsca utraty
noża przemknąłem po wertepach w sprinterskim tempie.
Samo widmo tego, że jakiś przypadkowy wędkarz przygarnie
sobie mój ulubiony nóż zjeżyło mi włosy na głowie.
Szczęśliwie, po dotarciu na miejsce i próbie uspokojenia
płuc rozdętych niczym kuźniczy miech, okazało się,
że jest, że leży dokładnie w miejscu, z którego pół
godziny wcześniej po okolicy rozległo się gromkie
i wyraźne noszz kurwa mać!, po tym jak perfidnie
schowany korzeń przypuścił atak na moje nogi powodując
zwyczajny kontakt szlachetnego lica z glebą. Widocznie
pochwy nie zamknąłem, wypadł, zgubił się. Echo brzydkiego
powiedzenia rozeszło się po okolicy, a moje gapiostwo
rozeszło się po kościach, i dało nauczkę ilekroć
wracam do domu, sprawdzam czy nóż jest przy mnie,
a mam nadzieję, że będzie jak najdłużej.
Podsumowując, moje ogólne wrażenie, czyli odbiór noża,
jest jak najbardziej pozytywne. W naprawdę niewygórowanej
cenie dostajemy super narzędzie do działania w terenie.
Takie narzędzie, które nie zawiedzie, o które nie
trzeba przesadnie dbać, które jest po prostu bardzo
uniwersalne i jest udanym kompromisem pomiędzy małym
kozikiem do dłubania w drewnie a wielkim chopperem
do rozłupywania niedźwiedzich czaszek. Uważam, że
Obozowiec idealnie wypełnia niszę na rynku, którą
stanowią osoby potrzebujące średniej wielkości noża,
świetnej jakości, w niewielkich pieniądzach. Oczywiście
wszystko co wyżej przeczytaliście o ile dobrnęliście
do tego miejsca - jest moją subiektywną opinią, która
wyklarowała się w trakcie kilku lat używania noża,
nie jest to jednak prawda objawiona, bo ilu ludzi
tyle opinii i upodobań, a poczucie estetyki każdy
ma inne. Tekst zakończę parafrazą klasyka: Kiedy
pytają mnie, jaki nóż w teren wybrać, odpowiadam
TLIMA!.
|
|
|
|
Zobacz
również:
-
Eternal (Samael)
- Mały Chrom od Tlima
SC-EDC (PrzemekBK)
- Tlim
skandynawopodobny FG (Sybir) - Bushcraft
FG (Vrtel) - Nessmuk FG (Vick) -
Jeden
z pierwszych noży skandynawskich..(U99) - Ostrzenie
noża bushcraft (Jumbo) ostrzenie
cześć druga - Jak
ostrzyć noże - Przeglą ostrzałek (Melon)
|
Jeśli chcesz być informowany o nowych dostępnych
nożach, nowych artykułach, tutorialach, zmianach na stronie - podaj swój
email.
If you wish to be informed about new available knives, new articles, tutorials,
changes to the site - enter your email.
|
|
|