Panowie
i Panie, oto przedstawiam - Tlim C344 - "Tasaczek". Dziwny
to twór. Nóż pochodzi z serii Field
Grade, którą rozwija Tlim i na pierwszy rzut oka nie szokuje. Nie ma w nim
nic, co powaliłoby na kolana pod względem materiałowym, zszokowało detalem czy
zachwyciło wykończeniem. Ot dobrze wykonany custom w cenie, porównywalnej do produkcyjniaka.
Innymi słowy - nóż jakich wiele jest na rynku ... Nooooo ... znaczy się
- nożyk do pracy - zakrzykną niektórzy.
I mają rację Tego niedużego,
paskudnego, niezgrabnego kartofla pokochała moja cała rodzina. W szczególności
ta "piękniejsza" część Czemu? Postaram się Wam za chwilkę wyjaśnić. Zacznijmy
od technikaliów: Klinga: - D2 - długość: ~9cm. Rękojeść:
- drewienko zerbano - długość całkowita: ~19cm Pochwa: - kydex + belt
loop Czy widzicie dysonans? Ja tak . Drewno i kydex -brzmi
jak gumofilce i Bentley... takich kontrastów jest w tym nożu więcej. Na początek
-rękojeść. Ot dwa kawałki drewna zerbano, mocowane dwoma mosiężnymi pinami. Na
końcu rurka na linkę. Okrągła dupka. Całość dość gruba, a okładzinki mimo ogólnej
krągłości - lekko spłaszczone. Trzpień pełny, full-tang się znaczy.... Klinga....
Sam nie wiem jak określić jej profil. Ni to clip-point, ni to skinner ni nessmuk.
Posiada duuuży brzuszek, recurvę i jakieś 3,5 mm grubości. Czubeczek... ehem...znaczy...no
czubek niby jest ale go jakby nie było. W każdym razie jest mocny. Rękojeść przesunięta
względem klingi nieco w górę. Kurde, to Tlim kuchenniaki robi? No jak widać
robi, i całkiem nieźle mu to wychodzi. Ten nóż po prostu świetnie tnie. Pełny
convex na zero, rozsądna grubość i D2 dają świetne rezultaty Rękojeść
jak wspomniałem to drewienko. Mimo sporego przekroju jest dość śliskie, a sama
rękojeść wydaje się być ciut przykrótka jak na mój gust. Całość trzyma się dłoni
dość pewnie, dopóki dłoń jest sucha. Gdy dłoń się mocno wilgotna, zaczyna brakować
trakcji. Na szczęście nie grozi nam ześlizgnięcie się dłoni palców na ostrze,
bowiem na drodze stoi ... ono samo. Rękojeść jest sporo wyżej niż krawędź. Okładziny
są przycięte przy przejściu tanga w rękojeść, dzięki czemu nie zbiera się na nich
żaden syf, a materiał w czasie cięcia o nie nie zahacza. W dłoni prezentuje
się następująco: Klinga
praktycznie na całej długości posiada równą grubość w kłębie i nie ma szpicowatego
czubka. Wysoko podciągnięty brzuszek dodatkowo go wzmacnia. Ostrze sprawia wrażenie
łopatki i tak też się zachowuje.
Pomidorki, cebulka, szczypiorek. Ciach
ciach ciach... nabieramy łopatką i do gara. Kanapeczki - wszystko to tylko moment
i chwila Prawie jak Santoku, nóż kuchenny. Niestety z powodu kartoflanego
czubka, nie ma szans, byśmy mogli wykroić ultraprecyzyjnie szypułki z pomidorów.
Oczka z ziemniaków da się, choć szczytem precyzji to nie będzie. A propos obierania
ziemniaków - łopatkowata klinga, pozwala na całkiem bezpieczny chwyt dwoma palcami
za płazy - coś jak namiastka Ulu Zyskuje na tym wszechstronność - można odzyskać
pełnię kontroli nad początkowym fragmentem owego ogromnego brzuszka. On sam, doskonale
nadaje się do skórowania czy podcinania fragmentów wszelakiej maści mięsiwa. Mimo
oczywistych zalet, klinga posiada jedną zasadniczą wadę - czasem jest po prostu
za krótka. Niestety tu wiele innych noży również "wysiada".
O
ile kuchnia jest żywiołem Tasaczka, o tyle prace okołodomowe już niekoniecznie.
Owszem -badyla zastrugać się da bardzo miło, choć w tym momencie, początkowa część
brzuszka staje się nieprzydatna. Pomaga za to całkiem spora recurva. Lekkie rąbanie
- średnio, choć da się, bo nożyk wcale nie jest superlekki. Dodatkowo cienka krawędź
sprawia, że wgryza się w materiał jak szalony. Przy batonowaniu jest lepiej -
convex sprawia, że klinga działa jak mini klin, dzięki czemu łatwo można przerobić
niewielki wałeczek drewna na szczapki. Przy rąbaniu najbardziej najdotkliwiej
odczuwalna jest za śliska rękojeść - szczególnie na mokro. Sytuację w pewien sposób
ratuje dziurka na pętle z linki, która pozwala nieco okiełznać szalejący w dłoni
nóż. Czubek jest bardzo mocny. Dłubałem
nim w mokrej olszynie beż żadnego uszczerbku. Wbijał się co prawda dość słabo
(znów kłania się kartoflany czubek) ale za to nie żałowałem siły, by po wbiciu
wyłamać go. Efekty widać na fotkach. Piękne strużyny i kawałki wyrwanych włókien.
Po drodze był jeszcze czterożyłowy kabel, i trochę kartonów, ale niestety umknęły
mi sprzed obiektywu. Na początku wspomniałem, że moja "piękniejsza część
domu" bardzo polubiła ten nóż. W zasadzie nie ma się co dziwić. Mimo paru przywar,
oferuje doskonałe parametry cięcia przy bardzo funkcjonalnym kształcie. Przez
miesiąc nie wychodził praktycznie z kuchni, gdzie siekał, kroił, smarował, rąbał
zmarznięte mięcho i leżał w zlewie razem z brudnymi garami. To chyba był najtrudniejszy
test. Gdy odbierałem go do naostrzenia, płazy były pokryte przebarwieniami ale
krawędz tnąca, poza lekkimi wybłyszczeniami, nie posiadała większych uszkodzeń.
Przy tak cienkiej krawędzi, to naprawdę spore osiągnięcie. Widać że Tlim przyłożył
się do obróbki cieplnej. Co do ostrzenia, to dwa razy w tygodniu, z ręki miziałem
nim po białych prętach triangla tylko po to by zebrać niewielki drut. Po tym zabiegu
ostrość goląca wracała bez większych oporów. Niestety na naukę ostrzenia convexu
nie było czasu ;] Na deser zostawiłem sobie pochwę, która kompletnie nie
pasuje mi do ogólnej koncepcji noża. Ma za to jedną poważną zaletę - w warunkach
polowych, jest łatwa w czyszczeniu, dużo łatwiej niż pochwa skórzana.. Zbudowana
jest z dwóch płatów tworzywa i trzyma nóż średnio mocno, jednak nic nie klekocze
i nie ociera. Dodatkowo Tlim dołożył do niej całkiem sprytną pętelkę z kydexu,
z możliwością przekładania jak kto lubi. Pochewka ma dwie "wady" ; pierwsza -
jest dość szeroka, przez co czasem odstaje od boku; druga - pętla nie pozwala
na założenie pochwy bez zdejmowania pasa. Z drugiej jednak strony - po co to komu
w warunkach "taktycznego biwakowania" i czy te "wady" są aż tak uciążliwe? Dla
uświadomienia rzędu wielkości, małe porównanie z Militarką
Konkluzja. Tlim
wykonał kawał dobrej roboty. Mimo niezbyt obiecującego wyglądu, C344 pokazał,
że potrafi być nożem bardzo praktycznym i wszechstronnym. Użyte materiały mimo
intensywnego użytkowania i minimalnej dbałości nie wykazują śladów zużycia. Stal
jest doskonale zahartowana, co przy rozsądnie skalkulowanej cenie, czyni z niego
naprawdę ciekawą alternatywę, dla noży produkcyjnych. Największą zaletą jest
fakt, że nie trzeba być wyjątkowo zdeterminowanym, by wprowadzić niewielkie zmiany
w projekcie, tak aby w pełni dopasować go do naszych potrzeb. Tego produkcyjniaki
niestety nie oferują ... 10-06-2009, Michał "Amper124" Jabłoński |