"Skandynawopodobne" nożem z linii Field Grade (FG) to nowy model w ofercie
trójmiejskiego makera. Pierwsze wrażenie przy zetknięciu z noże jest
raczej mieszane. Stylistyka zdecydowanie nawiązująca do skandynawskich pukko.
Charakterystyczny niski szlif, wykończenie "brut de forge" (w zakresie
poczernienia, bez śladów kucia), kształt głowni (drop point) i brak jelca
. Z
drugiej strony zaś nietypowy jak na Skandynawa kształt rękojeści (a'la butelka
znanego napoju gazowanego) no i materiały. O ile poroże renifera jest jak najbardziej
w klimacie, to drewno palmowe trąci zdecydowanie Orientem lub saharyjskim południem,
każąc się spodziewać zakrzywionej głowni lub czegoś bardziej w klimatach "plemiennych".
Pełną listę składu uzupełnia delikatna przekładka z czerwonej fibry, do której
mój stosunek jest wysoce neutralny. Ot, nie szpeci ani nie zdobi specjalnie. Urozmaica
- to będzie właściwe słowo. Jednakże
"de gustibus non disputandum est" - przejdę zatem do konkretów. Jak
na serię noży użytkowych nożyk wykonany jest bardzo starannie i o jego przynależności
do roboczej serii świadczy jedynie zastosowanie tańszych i mniej dekoracyjnych
materiałów (choć z tą palmą zwyczajny to on nie jest). Świadczy to bardzo dobrze
o wytwórcy, który poważnie traktuje swojego klienta, oddając w ręce użytkownika
naprawdę starannie wykończony nóż. Ergonomia: nóż należy
zdecydowanie do wygodnych. Jak na moje niewielkie "hrabiowskie" dłonie
- niemal, że na miarę. Rękojeść odpowiedniej długości, zgrubiona akurat w "dołku"
dłoni, wygodne wyprofilowanie "dupki-głowicy", kościany bolster pełni
funkcję wygodnej rampy pod kciuk.
W chwycie odwrotnym także wygodnie, wspomniana
"dupka" stanowi podparcie dla kciuka, dzięki czemu możemy nóż wbić w
większą siłą, zmniejszając równocześnie ryzyko ześliźnięcia się dłoni na ostrze
. A
lepiej do tego nie dopuszczać, gdyż Tlimowy Skandynawek to naprawdę kawał... łobuza.
Pisząc, że nowy był ostry na brzytwę tak na prawdę zawstydzałbym makera. W końcu
to custom i taka ostrość powinna być w standardzie. Jednakże wpadki mogą się zdarzyć
nawet najlepszym, warto więc podkreślić, że i na tym polu Tlim oferuje klientowi
sprawdzoną jakość. Na dowód - zastrugana karteczka. Skoro
o ostrości mowa to trochę technikaliów: Stal NC6 (więcej na temat
tej stali można przeczytać w innym artykule na stronie Tlima) Grubość ostrza:
3mm Szlif: skandynawski, po 10 stopni na stronę + micro bevel Długość ostrza:
7,2 cm Długość rękojeści: 11 cm Długość całego noża: 18,2 cm
O
ostrości "fabrycznej" na razie tyle, wrócę jeszcze do zagadnienia po
opisie użytkowym. No właśnie: a do czego można takiego noża używać?
Odpowiedź jest prozaiczna - do cięcia. Każdego cięcia podręcznego, precyzyjnego,
gdzie duży nóż będzie zawadzał. Gdzie zaś takie cięcie najczęściej się stosuje?
Oczywiście w kuchni, w turystyce czy... w biurze :-) Od ostatniego
zastosowania zacznę, gdyż zmagania w biurowej dżungli wypełniają 1/3 mojego żywota,
a pewnie i co większości "nożofilów". Dodam jeszcze, że przy teście
kuchennym i terenowym porównywałem nożyk do podobnych egzemplarzy (wielkościowo
i materiałowo), tj. 2 norweskich pukko różnej wielkości oraz Opinela 9C. W
biurze nożyk zrobił wrażenie pozytywne. Pracuję w sfeminizowanej placówce służby
zdrowia, gdzie najczęściej spotykaną ostrością jest skalpel i nóż stołowy (nie
licząc papryki w zupie). Tlimowy Skandynaw wywołał zadziwiająco pozytywne reakcje,
w postaci "O, jaki ładny", "Taki zgrabny" a także "O,
jaki ciężki" (sic!) - choć trudno się dziwić, jeśli ktoś całe życie krajał
"plastikowym" chińczykiem ?. W każdym razie "coming out" przebiegł
bez sensacji, zaś nożyk miał okazję spełnić kilka standardowych w biurowej dżungli
zadań, czyli: bułeczki, kanapeczki, sznureczki, taśmy plastikowe, kartoniki, jakieś
wyżłobienie w drewnianej futrynie, przycięcie gałązek na dziedzińcu i otwarcie
worka z cekolem. Ot, biurowo-dżunglowa proza życia. Wygodnie, dyskretnie, bez
negatywnych odczuć. Kolejne środowisko - "dżungla" obszarów
leśno-parkowych, z tendencjami do grilla i ogniska. Tutaj nożyk czuł się jeszcze
lepiej, strugając standardowo kijki do celów wiadomych
nacinając kiełbasę, smarując chlebek keczupem i pozując zgrabnie do zdjęć. Żeby
było choć trochę "buszkraftowo" (bo tera taka moda panie!) Skandynawek
naciął trochę patyczanych piórek na rozpałkę. Korzystać nie trzeba było, bo wszystko
jak wiór suche. No ale recenzja to recenzja i ma swoje prawa! Batonowania
nie przeprowadzano rzecz jasna - są do tego większe i bardziej sensowne nożydła. Ostatnie
środowisko testowe to "dżungla kuchenna" gdyńskiego M-3 z wielkiej płyty.
Co by było choć trochę nietuzinkowo, nie zrobiłem sałatki a'la Skandynaw ale musakę.
To taki grecki wynalazek, kto nie zna, niech żałuje. W teście udział wzięli: -
bakłażan;
-
cebula;
-
baranina (zwykła mięsna, nie ten gangster);
-
pomidor;
-
czosnek;
-
twardy ser; - kreteńskie Ouzo (nie do krojenia rzecz jasna, tylko dla lżejszego
pióra recenzenta). Przyznam, że test kuchenny najbardziej pokazał użytkowe
walory i niedostatki Skandynawa. Ale po kolei (według foto-story). Bakłażana ugryzł
gładko, zagłębiając się z pewną trudnością (wada niskiego szlifu), niestety krótkość
ostrza trzeba było nadrabiać krojeniem "na około". Uff, jakoś poszło. Cebulka
- twardsza niż bakłażan, zatem początek cięcia supergładko, ale potem ostrze klinowało
się, ostatecznie prawie rozłupując cebulę. Ale udało się. Obieranie baraninki
z kości - pełen komfort. Malutkie, ostre ostrze doskonale radziło sobie z oddzielaniem
mięsa, także z cięciem wszystkiego na drobną sieczkę. Pomidorek - na miękkiej
skórce Skandynaw pokazał co to znaczy ostrość i komfort krojenia. Bez zarzutu,
jedynie długość ostrza pozostawiała trochę do życzenia. Czosnek - posiekany
przepisowo, czysta przyjemność. Podsuszony kozi ser - tu niestety Skandynaw
poległ na całej długości. Ser był rozłupywany a nie cięty, materiał zbyt mało
elastyczny aby współpracować z niskim skandynawskim szlifem. Sytuację musiał ratować
Opinel 9C. Po tym "drakońskim" teście sprawdziłem ostrość. Nóż
już nie golił, ale w dalszym ciągu łapał skórkę miękkiego pomidora. Czyli ostrość
robocza bardzo wysoka. I to po ponad tygodniu dość intensywnego użytkowania na
różnych materiałach. Kolejny plus dla makera za solidną jakość wyrobu.
W
porównaniu do pozostałych testowanych noży Tlimowy Skandynaw wypadł generalnie
dosyć podobnie. Nad pukko górował na pewno agresją cięcia i ergonomią rękojeści.
Opinelowi ustępował gładkością cięcia, ale nie ma się co dziwić - porównujemy
szlif skandynawski do pełnego płaskiego. Na pewno Skandynaw dłużej zachowuje ostrość
i jest mniej podatny na obciążenia z racji szlifu. No i jest fixem, co przy czyszczeniu
lub pracy w lesie na pewno jest na plus. W relacji długości rękojeść-ostrze to
ostatnie mogłoby być jednak o 2 cm dłuższe do niektórych prac, na pewno zaś przydałby
się mocniej sklepiony "brzuszek" - bardziej w kierunku klasycznych pukko.
Foto porównywanych nożyków. Ktoś,
kto kupuje nóż ze szlifem skandynawskim zapewne ma świadomość jego plusów i minusów,
zaś powyższy test potwierdza jedynie dotychczasowe obserwacje. Podkreślić
należy także stosunkowo dużą odporność noża na rdzewienie. Po testach nóż nie
był myty, a jedynie wycierany ściereczką do sucha. Rudy punkcik pojawił się tylko
raz, przebarwienia po pracy z warzywami mniejsze niż na nowym Opinelu. Jak na
węglówkę to powiedziałbym, że nóż mało kłopotliwy. Aha, jeszcze jedno
- pochwa. A w zasadzie jej brak. Na czas testów dopasowałem skórzaną pochewkę
od innego noża ale nie ukrywam, że było to coś, czego najbardziej mi brakowało.
Oczywiście brak pochwy znajduje swoje odzwierciedlenie w cenie, ale mimo wszystko
jest odczuwalny. Z drugiej strony zaś zabawa w szycie (bo nie wyobrażam sobie
takiego noża w kydexie) to znów poświęcony czas, materiały, koszt itd. Mamy tylu
zdolnych pochworobów w kraju, że jest w czym wybierać. Nie mówiąc o tym, że i
samemu można sobie coś zmajstrować. To nie takie trudne, zapewniam. Podsumowując:
dla kogo taki nożyk? Warto czy nie warto? Na pewno warto, biorąc pod
uwagę stosunek jakości do ceny. Poza tym to jednak custom, nie ma dwóch identycznych.
Wybór noża ze szlifem scandi powinien być wyborem przemyślanym, dlatego nie poleciłbym
tego noża osobie, która jest "zielona" w temacie. Dla hobbysty nożofila
będzie to jednak smaczek w kolekcji, smaczek tym ciekawszy, że oryginalny pod
względem projektu i w pełni użytkowy, o bardzo dobrych parametrach. Ja czuję się
do tego noża przekonany czego życzę także innym użytkownikom. Marek
"Sybir" Szymański |